expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>
Kursor stworzono na profilki.pl

czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 5

Wyszłam z pokoju razem z Fifi i razem z innymi trybutami zostałam odprowadzona na stację. Czekali już tam mieszkańcy dystryktu i kamerzyści którzy filmowali nasze ostatnie chwile przed przybyciem do Kapitolu.
- A oto nasz pociąg! Nieprawdaż że cudowny?- Piszczy Fifi dzięki czemu przerywa krępującą ciszę panująca między trybutami.
- Zgadzam się jet wspaniały.- Odpowiada Alex, a jego piękny kojący głos rozbrzmiewa w mojej głowie. Mała Hanna przygląda się pociągowi w niemym zachwycie tak samo jak Collin.
- Wejdźcie do środka i zobaczcie, że tam jest jeszcze cudowniejszy.- Wchodzę tam jako pierwsza, ma racje. Ten pociąg w niczym nie przypomina tego którym podróżowałam na zakupy do Kapitolu razem z Raven. Jest to wielkie pomieszczenie przypominające mieszkanie. Nic tu nie przypomina szarego pociągu pierwszej klasy dla mieszkańców dystryktu. Po oczach bije mnie złoto i srebro oraz wiele innych drogich rzeczy.
-Wim robi wrażenie. Na pewno jest większy od mieszkań większości z was. Teraz zaprowadzę was do waszych wagonów, abyście mogli się odświeżyć przed kolacją. Chodźcie za mną. Idziemy za Fifi jak owce za swym pasterzem. Nagle zatrzymujemy się i słyszę opiekunkę.
- Proszę to jest twój pokój Mia, w szafie powinnaś mieć parę ubrań. Kiedy skończysz przyjdź do wagonu  salonowego. Idziemy dalej.- Poszli i zostałam sama w ogromnym przedziale. Idę do łazienki zrzucam z siebie ubranie i biorę prysznic. W szafie znajduję czarne rurki i białą koszulkę, zakładam to na siebie. Następnie podnoszę z ziemi sukienkę od rodziców, odpinam od niej broszkę z kosogłosem, zabieram nożyczki które leżą w szufladce i zaczynam ciąć ją na drobne kawałeczki. Kiedy kończę wrzucam ją do kosza. To zachowanie sprawia mi ulgę. Jeżeli oni mnie nie chcą mnie to ja nie chce żadnej rzeczy która się z nimi kojarzy. Idę do przedziału salonowego gdzie siedzi tylko Alex. Wygląda naprawdę pięknie w błękitnej koszuli i dżinsach. Co do przedziału jest to duże pomieszczenie w kolorze granatowym  z telewizorem, stołami do kawy i wygodnymi fotelami i sofami obitymi aksamitem.
- Cześć.- Mówię i siadam obok niego.- Jestem Mia.
-Alex.-Mówi krótko i nawet na mnie nie patrzy.- Mamy być razem w parze , Fifi mi powiedziała.- Mówi i po raz pierwszy przygląda mi się. To dobrze myślę. Para na igrzyskach to dziewczyna i chłopak, którzy są razem w rydwanach idą razem na bal trybuta i ogólnie mają trzymać się razem.
-Dobrze.- Odpowiadam krótko i patrzę w jego oczy, są takie piękne. Nagle on przerywa krępująca ciszę.
- Dziękuję za tamtą mąkę. -Mówi, a w mojej głowie widzę wspomnienie sprzed 4 lat. Właśnie w tym czasie matka Alexa straciła pracę, bo załamała się nerwowo, po śmierci swojego męża. Widziałam o ich trudnej sytuacji i kiedy zobaczyłam jak grzebie po koszach obok piekarni moich byłych rodziców, wystawiłam na dwór worek mąki i inne rzeczy potrzebne do wyrobu chleba. Kiedy je wystawiłam weszłam do środka i patrzałam przez okno jak zabiera z niedowierzaniem rzeczy. Kiedy szłam wieczorem na spacer do lasu, przechodząc  obok jego domu czułam obłędny zapach świeżego chleba. Kiedy weszłam do piekarni tydzień później zobaczyłam Alexa jako nowego piekarza. Nagle wracam do rzeczywistości.
- Nie musisz dziękować.- Mówię i uśmiecham się do niego, odwzajemnia go. Kiedy myślałam, że uśmiech Toma jest najcudowniejszym uśmiechem myliłam się. Uśmiech Alexa był jak woda w upalne dni, jak chleb dla głodnego, jak piękne słońce lub księżyc.
- Masz jakieś hobby?- Pyta się mnie i wyjaśnia.- Jeżeli mamy być partnerami musimy się zaprzyjaźnić.
-Lubię polować , strzelam z łuku i rzucam nożami.
- Ja lubię malować i piec. Lecz najbardziej malować, dzięki temu mogę wyrazić siebie i swoje potrzeby, stworzyć mój świat. Lubisz polować? Na serio , zawsze myślałem, że córka burmistrza jest inna.
-Po pierwsze jestem taka jak jestem, a po drugie już nie jetem córką burmistrza, wyrzekli się mnie- Nie wiem po co mu to mówię, może po prostu mam nagłą potrzebę zwierzenia się komuś, ale po prostu musiałam to powiedzieć. Patrzę w jego oczy widzę w nich współczucie, po chwili odzywa się.
- To nie twoja wina, że wylosowali Raven, a ty chciałaś ją chronić, nie powinni tego robić.- Mówi, a ja czuję się lepiej, że ktoś pocieszył mnie z tego powodu. - Chyba musimy iść już na kolację, Fifi kazała, być w jadalni o 20.00, a jest 19.58, musimy się pospieszyć.- Wstajemy i ruszamy w stronę wagonu jadalnego, gdzie Fifi i inni trybuci czekają na nas.

środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział 4

Strażnicy zaprowadzają mnie do dużego pokoju. Ściany obite są aksamitem, a wielka skórzana sofa zachęca do siadania. Oprócz tego na ścianach wiszą portrety zwycięzców dawnych igrzysk.
Do pokoju wchodzi nagle Raven z Tomem. siostra podbiega do mnie i przytula.
- Moja mała siostrzyczka, dziękuje ci Mia. - Szlocha w moje ramiona czarne włosy lepią się jej do twarzy od potu i łez i pomimo tego, że z jej ust z trudem wychodzą słowa mówi dalej.- spróbuj zwyciężyć, nie dla siebie, a dla mnie i Toma.- Mówi i patrzy na broszkę z kosogłosem- Ona ci pomorze, jest w niej cząstka Katniss Mellark, kosogłosa. Ty jesteś dziedziczką kosogłosa, pamiętaj o tym i nie daj się zabić. Jesteś silna, strzelasz z łuku i rzucasz nożami poradzisz sobie tylko obiecaj.- w jej oczach widzę wyczekiwanie i coś na kształt nadziei. Wiem, że zwycięstwo jest nie możliwe, zawodowcy na pewno mnie dopadną, z zresztą obiecałam coś sobie. Że ocalę Alexa Hall, to on przeżyje nie ja , nie Mia Mellark. W moich myślach jestem martwa. Ale Raven czeka  wiem, że skłamie, ale to już nie robi mi większej różnicy.
- Obiecuje, że wygram dla was.- Raven patrzy na Toma, już wiem, że to on będzie teraz mówił.
- Pamiętasz co mi powiedziałaś Mii, rano o igrzyskach.- Przypominam sobie naszą poranną rozmowę w której mówiłam, zwyciężyłaby, ale teraz to nie ma sensu kiedy Alex bierze w nich udział. Jaki ma to sens, wiem, że obiecałam coś siostrze, ale czuję w głębi duszy, że obietnica którą złożyłam samej sobie jest ważniejsza od tej złożonej siostrze.
- Tak, że jeśli zdobyłabym łuk i noże, miałabym realne szansę na zwycięstwo.
- No właśnie Mia musisz zdobyć ten cholerny łuk i po wystrzeliwać wszystkich jak kaczki.
- Tom ale to nie są kaczki. To ludzie.- Czuję się oburzona jak mógł powiedzieć coś takiego o ludziach! Nie wierzę w to, mój przyjaciel. Jestem w szoku. Jestem bardzo zdenerwowana, jak on może tak podchodzić do tej sprawy, zachowuje się tak jak zawodowiec. A nim nie jest.
- Znasz rośliny jesteś zwinna i sprytna. Musi ci się udać, rozumiesz musi. - W jego piwnych oczach widzę coś czego jeszcze nigdy nie widziałam, to łzy. Tak to właśnie najprawdziwsze łzy widzę je w oczach, najtwardszego faceta jakiego znam. Czy, aż tak mu na mnie zależy? Sama nie wiem. Po chwili uświadamiam sobie, że mnie obejmuje. Jego silne ramiona tulą mnie do siebie mocno i jakby nie chciały mnie wypuścić na zbliżającą się, nieuchronną śmierć. Wie że mogę nie wrócić, ma co prawda nadzieje, ale nie aż tak silną jak Raven. - Mia potrzebujemy cię, pamiętaj o tym.- Jego słowa z trudem dostają się do mojego umysłu.
- Gdzie rodzice ?- Pytam Raven i natychmiast słyszę jej odpowiedź.- Powiedzieli, że nie mogą teraz na ciebie patrzeć i...- Jej głos urywa się od szlochu.- ...Że już nie jesteś ich córką.- No to mnie zaskoczyła. Jak mogli mi to zrobić! Wyrzec się mnie w taki perfidny sposób. Po prostu nie wierzę. Moi właśni rodzice wyrzekli się mnie, bo co zginę na arenie, jako najbogatszy trybut! Po prostu świetnie więc już nie mam, ani ojca, ani matki. Jetem tak wściekła, że czuję się jakbym miała zaraz wybuchnąć. Do pokoju wchodzi strażnik.
- Koniec widzenia panno Mellark i tak czas waszej rozmowy był przedłużony. Panna Moll czeka już tylko na ciebie. Trybuci Hall, Gold i Pol czekają już skończyli widzenia.
- Oczywiście już idę. - Mówię przytulam Raven i Toma i słyszę ostatnie słowa mojej siostry.
- Pamiętaj, że obiecałaś.- I strażnik zabiera ich z pomieszczenia. Jestem sama. zawsze się tego bałam, że najbliższe mi osoby zostawią mnie tak jak teraz i już ich więcej nie zobaczę. Moja samotność nie trwa długo, bo po chwili szczęśliwa Fifi Moll wchodzi do mojego pokoju.
-Gotowa?- Pyta.
- Tak.-A w myślach dodaje, na własną śmierć

piątek, 14 sierpnia 2015

Rozdział 3

-Witam, witam, witam. Pomyślnych igrzysk, a los niech wam sprzyja! Dzisiaj poznacie osoby które będą miały zaszczyt reprezentować dystrykt dwunasty. W tym wielkim dla nas wydarzeniu jakim są igrzyska!- Ta kobieta co roku strasznie działa mi na nerwy mówiąc o igrzyskach ,,Wielkie wydarzenie". Czasami sobie myślę czy byłoby dla niej nadal takim wielkim wydarzeniem gdyby to ona brała w nim udział. Nie dość, że doprowadza mnie do szału swoim piskliwym głosem i dziwnymi mowami o wspaniłości igrzysk, to jeszcze ten dziwny ubiór. W tym roku ma na sobie dziwną krwistoczerwoną sukienkę wyglądającą jak piłka, kozaki (chociaż jest upalnie) na ogromnych obcasach i perułkę o takiej samej barwie jak sukienka która układa się w dziwny wysoki kok. Nie wspomnę już o dziwacznej biżuterii. Co roku ubiera się coraz gorzej, nigdy nie wystąpiła bez perułki więc nie mogę powiedzieć czy ma włosy.
-Teraz pan burmistrz wygłosi traktat zdrady i przypomni cudowną idee igrzysk.- Fifi odsówa się od mikrofonu. W tej chwili mój ojciec podchodzi so mikrofonu i wygłasza to samo przemówienie co w zeszłym roku i nie tylko. Znudzona szukam wzrokiem Toma. Stoi praktycznie przy samej scenie, z swoim młodszym bratem Codim. Obdarowuję Toma uśmiechem. Odpowiada tym samym. Przez chwilę naśladuje mojego ojca, a następnie znowu się uśmiecha. Tata nareszcie skończył, a Fifi podskakuje z radości, że cała widownia należy teraz znowu do niej.
-Dziękujemy panie burmistrzu za pouczające przemówienie, teraz kochani zobaczycie film który prezydent Evil przysłała dla was z kapitolu. -Jakaś nowość, Evil jeszcze nigdy się tak nie postarała, cóż dam szansę Fifi i obejrzę ten film. Oglądam go lecz bije od niego samą propagandą. Pokazują kawałki drugiej rebeli, mieszkańców kapitolu bez dachu nad głową i dystrykt dwunasty przed odbudową. Później głos należący bez wątpienia do Evil mówi, że po rebeli był pokój, ale nie na długo i dlatego, aby załagodzić to wszystko igrzyska zostały przywrócone. Film kończy się w momencie kiedy Evil mówi Panem dziś, Panem jutro, Panem zawsze i koniec.  Fifi poprawia perułkę i sukienkę, podchodzi ponownie do mikrofonu i znowu zaczyna piszczeć.
-No kochani i takim oto sposobem dotarliśmy do tej wielkiej, wielkiej chwili kiedy to wylosuję dwie młode kobiety i dwuch młodych mężczyzn, którzy stoczą walkę na arenie z innymi trybutami. Więc jak co roku panie mają pierwszeństwo.-Fifi podchodzi do szklanej kuli bierze dwie karteczki, jedną z wierzchu, a drugą z samego dna naczynia. Podchodzi ze znanym jej entuzjazmem do mikrofonu i otwiera pierwszą karteczkę.
-Hanna Gold.- No i co się tak martwiłam nie padło, ani na mnie, ani na Raven. Patrzę na moją siostrę. Kręci głową na znak, żebym nie cieszyłam się za wczasu. Koło panny Moll stoi już mała dziewczynka o brzoskwiniowej cerze, czarnych oczach i czekoladowych włosach, na jej twarzy widać smutek, wie , że nikt się za nią nie zgłosi. Gdybym nie obiecałam Tomowi... Ale nie mam czasu na przemyślenia, bowiem Fifi zaczyna odczytywać kolejne nazwisko z kartki.
-Kolejną odważną kobietą jest Raven Mellark. - W jednej chwili cały mój świat się wali. Nie to nie prawda Mia zaraz się obudzisz, to tylko sen, a raczej koszmar. Niestety to rzeczywistość. Moje najgorsze obawy spełniają się. Zaraz się obudzę, nie nie obudzisz się kretynko,musisz coś zrobić, to miałbyć jej ostatni rok, ostatni. Myśl Mia myśl. Już wiem. Idę do mikrofonu odpycham Raven, staję koło Fifi i mówię.
-Chcę być trybutem. Chcę mieć ten zaszczyt reprezentowania dystryktu dwunastego w 49 igrzyskach głodowych.- Sama nie wierzę w to co właśnie zrobiłam. Patrzę na Toma jest smutny i oszołomiony. Potem zwracam wzrok na Raven, ona płacze, kiedy patrzę na rodziców widzę tylko i wyłącznie powagę i coś w rodzaju, niech pomyślę... Ulgi? Tak na ich twarzach maluje się ulga, po prostu nie chcę w to wierzyć, nie. Własni rodzice zamiast płakać odczuwają ulgę, że uchroniłam Raven przed śmiercią, po prostu chcę płakać. Ukryć się gdzieś i płakać. Ale na to nie ma czasu, bo Fifi oprzytomniała i zwraca się do mnie.
-Jak się nazywasz kochanie?- Uczucie które wypełniało mnie przez chwilę opuszcza mnie, kiedy ta kobieta palneła taką głupotę. Przecierz wie, jak mam na nazwisko!
-Nazywam się Mia Mellark, a Raven to moja siostra.-Mówię żeby się odczepiła, ale Fifi odpowiada kolejnym jeszcze głupszym pytaniem.
-Chcerz sama zgarnąć tę chwałę i pieniądze dla siebie co ?-Ta kobieta mnie załamuje, ale co odpowiedzieć. Nic. Kiwam tylko głową. Fifi to wystarcza podchodzi do kolejnej wazy wujmuje dwie karteczki wyczytuje Collina Pol i ...
-Alex Hall.-Najwidoczniej los mi dzisiaj nie sprzyja. Na scenę wchodzi wysoki blondyn o cudnych rysach twarzy i przepięknych zielonych oczach. Alex to moja miłość zakochałam się w nim jakieś dziesięć lat temu i do tej pory ten stan się utrzymuje. Pamiętam jak by to było dzisiaj stoję w klasie i recytuję moje opowiadanie o dzielnej niepoddającej się nigdy bohaterce i coś przykóło moją uwagę, wysoki, chudy chłopiec który jako jedyn słuchał mojego opowiadania. Lecz to nic on napisał wierszyk tak piękny, że to właśnie wtedy dzięki wierszom zakochałam się w nim. Codziennie go obserwowałam i pomimo tego, że zwykle nie mam kłopotów z nawiązaniem z kimś kontaktów, to przez te wszystkie lata nie miałam odwagi porozmawiać z nim. Teraz doszukuję się w tym kropli szczęścia poznam go. Co do Collina to piegowaty rudzielec który ma piętnaście lat i jest chyba najweselszym człowoekiem na świecie, ale teraz już się nie uśmiecha.
-Podajcie sobie ręce.- Mówi Fifi. Podaję rękę najpierw małej Hannie, potem Collinowi, a następnie Alexowi. Patrzy mi w oczy. Jest to takie spojrzenie jakby przypominał sobie coś odległego.
Po chwili puścił moją dłoń, a ja zastanawiam się o czym tak myślał, słyszę głos Fifi.
-Więc oto nasi trybuci. Pomyślnych igrzysk, a los niech wam sprzyja. -Rozbrzmiewa hymn, a kiedy brzmią ostatnie jego dźwięki strażnicy pokoju zaprowadzają na do pałacu sprawiedliwości gdzie pożegnamy się z rodziną i przyjaciółmi.

środa, 12 sierpnia 2015

Rozdział 2

Razem z Tomem zjedliśmy tort i wróciliśmy do domów. Raven czekała na mnie w kuchni wystrojona w nową sukienkę. Była ona bardzo piękna, krój idealnie podkreślał piękną figórę Raven, a lawendowa barwa pięknie komponowała się z jej czarnymi falowanymi włosami. W jej szarych oczach widziałam podekscytowanie.
-Mam coś dla ciebie będziesz zachwycona!-Piszczy i pokazuje mi sukienkę o błękitnej barwie leżącą na fotelu.-I co powiesz Mia?
-Jest śliczna, dziękuję.
-To prezent od rodziców, ja mam swoją sukienkę, a ty masz swoją, no i coś odemnie, proszę.- Raven wyciąga rękę z piękną złotą broszką. 
-Gdzieś ją widziałam, czy to jest...
-Tak to broszka kosogłosa Katniss Everdyn. Kiedy sprzątałyśmy piwnicę znalazłam ją w pięknym pudełeczku, z którego są kolczyki od ciebie co?
-Rozgryzłaś mnie.-Mówię i przytulam ją.
-Weź prysznic, a ja przygotuję ci biżuterię i wymyślę fryzurę, dobrze?
-Ok.
-Tylko weź szybki prysznic, bo mamy mało czasu.
-Postaram się.- I poszłam do łaźenki, żeby szybko się umyć. Kiedy byłam już czysta ubrałam świeżą bieliznę i sukienkę od rodziców. Poszłam do pokoju Raven, gdzie na mnie czekała z kosmetyczką i akcesoriami do włosów.
-Więc zrobię ci szybki delikatny makijaż, bez , żadnego tuszu do rzęs,zabierajmy się do pracy.- Raven chwyciła paletę niebieskich cieni i zabrała się do dzieła. Nagle zdałam sobie sprawę, że miałam się jej o coś zapytać.
-Raven , czy ty też nie mogłaś spać dzisiaj w nocy?
-Przyznam się, że miałam dzisiaj okropny sen, śniło się mi, że wylosowano mnie do udziału w igrzyskach.
-Dobrze wiesz, że to graniczy z cudem.
-Niby tak ale stóprocentowej pewności nie mam więc wole nie mówić hop zanim nie przeskoczę.
-A nawet jeśli to ja zgłoszę się za ciebie.-Chcę pokazać siostrze, że nie musi się martwić,zawsze może na mnie liczyć i jetsem z nią.
-Wiesz ,że nie musisz tego robić. -W jej głosie słyszę lekki sprzeciw.
-Ja mam szansę wrócić, bo umiem polować, a ty nie, już przy rogu obfitości ktoś dopadłby cię i zabił, a ja tego poprostu nie chcę.-Patrzę w oczy mojej siostry, nie jesteśmy do siebie podobne, oczy mamy inne moje są granatowe jej szare, ja mam długie, proste blond włosy, ona długie falowane czarne włosy, ja jestem wysoka, ona niska. To samo tyczy się charakteru i stylu bycia, a pomimo to jesteśmy bardzo zżyte ze sobą. Nigdy nie pozwoliłabym by moja starsza, wrażliwa siostra spotkała się z okrócieństwem igrzysk.
-Już gotowe ,wyglądasz pięknie, o i mały szczegół.- Przyglądam się mojemu odbiciu mam zapleciony piękny warkocz, oczy lekko podkreślone kredką oraz pomalowane cieniami o niebieskich odcieniach, ponadto Raven urzyła jasno różowego błyszczyka.
-To napewno ja?- Pytam ze ździwieniem i przeglądam się jeszcze raz mojemu odbiciu. Sukienka na ramiączkach jest tak zwiewna, że najmniejszy podmuch wprawia ją w ruch. Dodatkiem do sukienki jest broszka z kosogłosem, a lekkie sandałki które podała mi siostra pięknie komponują się w całość.
-To napewno ty głuptasie, musimy jusz wychodzić, bo ojciec z mamą już tam są, a za dokładnie dwie minuty Fifi Moll wygłosi swoje przemówienie, więc chodź.- Mówi i kierujemy się na plac zwycięstwa gdzie nakówają nam palec, a następnie siadamy na scenie obok naszych rodziców. Przyglądam się im w ciszy,mama kobieta niska, szczupła o czarnych włosach i szarych oczach jest bardzo piękna, dzisiaj ubrała czarną sukienkę z bufkami, sięgającą do kolan. Tata człowiek o poważnej twarzy, ma blond włosy i niebieskie oczy obrał się w swój czarny garnitur. Myślę teraz intensywnie o tym co się za chwilę wydarzy . Więc już niedługo dowiemy się czy nasze przeczucia były słuszne. Oby nie, nie chcę skończyć mojego, życia na arenie. Oby Tomowi los sprzyjał. Myślę, a z moich przemyśleń wyrywa mnie donośny głos Fifi Moll.

wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 1

Wstaję i pierwsza rzecz którą widzę to zdjęcia. Przedstawiają one Katniss i Peete Mellarków , moi przodków, którzy wygrali kiedyś igrzyska. Oglądałam je wczoraj, aby pamiętać o tym, że dla kogoś kogo się kocha zrobi się wszystko. Dzisiaj dożynki dlatego mogę spać dłużej. Spałabym na pewno, ale coś nie daje mi spać. To uczucie jest bardzo silne i po pięciu minutach nieudolnego zasypiania ubieram się w myśliwskie buty, rurki, koszulkę,bluzę oraz skórzaną kurtkę, zabieram łuk oraz kołczan i wymykam się z domu. Wszystko na ulicy wydaje się dziwnie puste , ta pustka w pewnym momencie zaczyna mnie przytłaczać. Po kilku minutach marszu docieram do płotu, wypayruję dziury nasłuchuję czy prąd jest wyłączony i przechodzę na drugą stronę. Oddycham pełną piersią tak dobrze mi znanym leśnym powietrzem. Od dziecka uwielbiałam las razem z Reven i dziadkiem Rey,em chodzilyśmy zbierać jagody i inne rośliny, to on nauczył nas rozpoznawać które są jadalne, a mnie z czasem polować. Dzięki niemu umiem doskonale posługiwać się łukiem oraz nożami. Z zamyśleń wyrywa mnie znajomy głos .
-Polujesz w taki dzień Mia?- Za mną stoi mój najlepszy przyjaciel Tom. Ma osiemnaście lat i jest starszy o dwa lata. Tom jest przystojny ma brązowe włosy i piwne oczy, jest wysoki i umięśniony, niektórzy sądzą,że jest moim chłopakiem lecz ja go traktuję tylko i wyłącznie jako przyjaciela. Razem z nim poznaliśmy się jakieś pięć lat temu, kiedy odnalazł moje pole z jagodami. Zobaczyłam jak je zbiera moje, rzuciłam nóż, króry trafił w krzaczek jagód przy którym stał Tom. W pierwszej chwili zagroziłam mu , że jeśli nie odejdzie z tąd jak tego chcę , to go zabiję. On roześmiał się głośno i powiedział, że za podzielnenie się polem jagód może nauczyć mnie robienia wszelkiego rodzaju płapek. Zgodziłam się i od tej pory jesteśmy przyjaciółmi.
-Hej Tom nie zauważyłam cię, wyszłam trochę pochodzić po lesie i nazbierać jagód. Razem z Raven upieczemy z nich ciasto.
-Brzmi pysznie mogę iść z tobą?
-Pewnie chodź, dodatkowa para rąk zawsze się przyda- mówię i kierujemy się na naszą polankę. Zabieramy się do pracy.
-Czy ty myślisz o tym samym, że ta cała druga rebelia była całkiem niepotrzebna-mówi Tom i nie daje mi odpowiedzić.-Wdług mnie to nie miało większego sensu skoro mija 120 lat po niej i znów igrzyska, tylko ,że jeszcze gorsze, bo jest 48 trybutów,a nie jak kiedyś 24.
-Przecierz tego nie dało się przewidzieć, dobrze o tym wiesz, że dopóki Panem rządziła prezydent Paylor wszystko było w normie, dopiero wtedy kiedy prezydent Evil dorwała się do władzy wszystko piękne się skończyło.
-Mia ale nie mogę się z tym pogodzić bo...
-Masz okoł pięćdziesięciu kartek, a ja mam jedną, co.
-Nie dokońca tak, bo myślę, że ja już nie wrócę z dożynek.
-Bzdura, wrócisz Tom , masz czasami więcej szczęścia niż rozumu, trzymaj.- Podaję mu pięknie zawinięty papierem zestaw noży. Odwija i patrzy na mnie szczęśliwy.
-Dzięki Mia, nie musiałaś.
-Ale chciałam, twoje noże się zepsuły więc kupiłam ci nowe.
-Też mam coś dla ciebie. - Nie powiem jestem ździwiona bo Tom ma naprawdę mało pieniędzy. Rozwijam zawinątko które mi wręczył. Po chwili stwierdzam, że to najdroższe ciasto w piekarni, a mianowicie tort z napisem ,, Niech los zawsze ci sprzyja" i podopizną Fifi Moll opikunki naszego dystryktu.
-Musiał cię sporo kosztować.
-Nie, tylko dwie kuny, masz pokrój.-Biorę od niego nóż i kroję tort na kawałki.
-Szczęśliwych igrzysk...-Mówi.
-I niech los zawsze wam sprzyja. - dokańczam za niego, i cieszę się smakiem ciasta. Po pewnym czasie odzywam się
-Myślę, że dałabym radę.
-Ale w czym?
-W igrzyskach, zdobyła bym łuk i noże czaiłabym się na jakiś drzewach, gdyby były na arenie i z tamtąd zabijałabym ludzi i nie obawiałabym się kolejnych lat.
-Świetny pomysł Mii, ale dzieciaki i tak by gineły na arenie, gdyby nikt tego nie oglądał...
-Ale oglądają i czekają na nie cały rok.
-Ale gdyby nie, to byłoby po problemie. Władze nie miałyby zwyczajnie kasy na robienie czegoś czego nikt nie ogląda.
-Wiem o tym, ale to niemożliwe.
-Obiecaj mi jedno Mii. Jeżeli cię nie wylosują nie zgłaszaj się na ochotnika.
-Nie mogę ci tego obiecać, bo dobrze wiesz, że jeżeli padło by na Raven to się zgłoszę.
-Wiem, chodzi mi o to, że gdyby padło na mnie.
-Ale nie padnie.
-Pamiętaj, aby tego nie robić.
-Dobrze, zapamiętam.-Uśmiecha się, ten uśmiech zawsze poprawia mi nastrój, ale dziś i to mi nie pomaga. Czuję, że moje życie dziś, obróci się do góry nogami.

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Prolog

Prolog
Od rebeli w której Katniss Everdyn była kosogłosem mineło 120 lat, w tym czasie w Panem oraz dwunastce wiele się zmieniło. Chociaż igrzysk nie było od dawna powróciły i są jeszcze okrótniejsze. Za podwójne nieposłuszeństwo (dwie rebelie) każdy dystrykt Panemu musi wylosować w publicznych dożynkach czworo trybutów(dwie kobiety oraz dwoje mężczyzn w wieku od 12 do 18lat) .Jest to danina którą będą płacić rok w rok za podburzanie pokoju po drugiej rebeli. 48 trybutów stoczy na arenie walkę na śmierć i życie z której może wyjść dwoje zwycięzców (o ile są w sobie zakochani, pochodzą z tego samego dystryktu i pokażą kapitolowi akt swojej miłości). Turniej ten powraca pod nazwą ,,Głodowych igrzysk".
Jest to historia o potomkini zwycięzców Kattnis Everdyn i Peety Mellarka, która stanie na arenie i będzie toczyła walkę o siebie i swojego ukochanego Alexa. Szesnastolatka pokaże, że jest godna tytułu potomkini kosogłosa i , że prawdziwa miłość nawet nieodwzajemniona jest warta więcej niż może się to wydawać, a dla ukochanej osoby można poświęcić siebie i swoje życie. Mia dzięki igrzyskom dowie się więcej o sobie i tego jak jej miłość do chłopaka w którym kocha się od dawna może ją wzmocnić.